piątek, 16 sierpnia 2013

BLOOM

"Bloom, pora wstawać. Czas do szkoły!" - zawołała mama dziewczyny. "Eh, mamo jeszcze 5 minut" - powiedziała zaspana Bloom. "Bloom, to twój pierwszy dzień ostatniego roku szkoły, nie możesz się spóźnić!"- powiedziała Vanessa i wyszła. Bloom wstała i ubrała jej ulubioną spódniczkę w jej ulubionym kolorze niebieskim. "Skoro to taki ważny dzień to założę moje ulubione ubrania"- pomyślała. Poszła do łazienki i próbowała ułożyć włosy, ale ile razy przejechała szczotką włosy ciągle odstawały w różne strony, więc związała je w kitka i wyszła z łazienki. Podeszła do kuchni i chciała zrobić sobie śniadanie. Wyjmując mleko z lodówki, spojrzała na zegarek. "7:40 o cholera, chyba rzeczywiście się spóźnię" - pomyślała i odłożyła mleko z powrotem do lodówki, założyła buty i wybiegła. "Świetnie, nie zjadłam śniadania, włosy mi się nie układają i jeszcze się spóźnie, zapowiada się świetny dzień" - pomyślała sakastycznie. Wyszła z domu i spojrzała na przystanek przy którym stał autobus. Bloom zaczęła biec, ale w tym momencie odjechał. "No nie" - powiedziała głośniej niż jej się wydawało. Dziewczyna stała na przystanku. "Cześć Bloom, może Cię podwieźć?" - zapytał ktoś. Bloom odwróciła się i zobaczyła Mitzi, jej koleżankę na skuterze. "Żartowałam, frajerko w życiu bym Cię nie podwiozła" - zaśmiała się dziewczyna. "Narazie, pewnie zobaczymy się w szkole, z tym że ja się nie spóźnie" - powiedziała i odjechała na skuterze. "Świetnie, po prostu świetnie. Gorzej być nie może" - pomyślała Bloom patrząc jak Mitzi odjeżdza. "Też bym chciała, taki skuter, muszę namówić rodziców, mam nadzieje, że się zgodzą" - pomyślała. Mitzi odkąd Bloom pamiętała zawsze jej uprzykrzała życie, a ponieważ blisko mieszkała, musiała widzieć ją prawie codziennie. Bloom nic jej nie zrobiła, nawet kiedyś próbowała się z nią przyjaźnić, ale dziewczyna nie chciała jej przyjaźni i ją wyśmiewała. Mitzi denerwowało to, że Bloom zawsze jest we wszystkim najlepsza. Najlepsza uczennica, najładniejsza dziewczyna, świetna córka, nienawidze jej - mówiła i zawsze chciała jej dorównać. Przynajmniej mam pieniądze, nie to co ona - tak się pocieszała. Na przystanku zrobiło się dużo ludzi, co oznaczało że zaraz przyjedzie autobus i rzeczywiście po chwili podjechał pod przystanek. Bloom wsiadła do autobusu i szukała miesjca gdzie mogłaby usiąść. "Tutaj Bloom" - krzyknął głos wskazując na miejsce. Bloom rozejrzała się i podeszła do chłopaka. "Cześć Bloom, widzę że nie tylko ja się dzisiaj spóźnie" - powiedział chłopak. "Cześć Andy, tak niestety zaspałam" - powiedziała. "Nie wierzę, że najlepsza uczennica się spóźni" - zaśmiał się Andy. Bloom uśmiechnęła i usiadła koło kolegi. Andy od zawsze podobał się Bloom, grał na gitarze i miał własny zespół rockowy. Bloom chodziła na wszystkie jego koncery, mając nadzieje że ją dostrzerze wśród tłumu, ale Andy zawsze był zajęty i nigdy nie widział jej, tak przynajmniej wydawało się dziewczynie. "Co masz pierwsze? - zapytał Andy. "Matmę w 27" - powiedziała Bloom krzywiąc się przy tym, bo mimo tego że była najlepszą uczennicą, nie lubiła matematyki. "O, czyli razem mamy matme, ale super!" - powiedział chłopak. "Podoba mi się ten nowy plan, może jeszcze będziemy razem na jakiś zajęciach" - dodał. W tym momencie autobus zatrzymał się, a Bloom i Andy wysiedli i podążali do szkoły. Weszli do szkoły i usłyszeli: "No proszę, pierwszy dzień, a wy spóźnieni, po panu Andim bym się spodziewała, ale po tobie Bloom, zadziwiające!" - powiedziała nauczycielka pilnująca frekwencji w szkole. "Cóż, będę musiała poprosić was, żebyście po lekcjach poszli do kozy, wiecie że tu nie tolerujemy spóźnialskich" - dodała. Andy był w kozie nie raz i nie robiło to dla niego żadnej nowości, a dla Bloom dużą i to jaką, ponieważ nigdy nie była w kozie. "To chyba twój pierwszy raz jak dostałaś karę, co?" - zapytał Andy. "Tak, masz racje" - powiedziała gorzko Bloom. "Wiesz, może to i lepiej. Jak nie będziemy razem na innych zajęciach, to posiedzimy chociaż razem w kozie" - zaśmiał się Andy wchodząc do klasy. "Dzień dobry, przepraszamy za spóźnienie" - powiedzieli wchodząc i zajęli miejsca w sali. Dla Bloom cały dzień w szkole dłużył się niesamowicie. Najchętniej by się z niej wyrwała i poszła na wagary, ale to w jej stylu."I jeszcze muszę iśc do kozy" - pomyślała załamana.

wtorek, 13 sierpnia 2013

STELLA

"Poznałam idealnego księcia dla mnie" - powiedziała Stella odpalając papierosa w lesie zaraz obok szkoły. "Gdzie poznałaś tego chłopaka? - zapytała jedna koleżanka, która stała na czatach, patrząc czy Grizelda nie wyjedzie i nie złapie ich na łamaniu regulaminu. "Byłam na przyjęciu, w Czerwonnej Fontannie. Poznałam trzech chłopaków, postawili mi drinka i jakoś zaczęliśmy rozmawiać" - odpowiedziała Stella. "Na początku spodobał mi się taki blondyn, ale zaraz potem przyszedł książę i od razu złapaliśmy kontakt" - mówiła dalej. "Świetnie się bawiliśmy, widać było że chłopcy trochę się wstawili piwami, potem tańczyliśmy, a na koniec Brandon mnie odprowadził pod Alfeę, wszystko było super, niestety gdy mieliśmy się pocałować, znalazła nas Gryzelda" - mówiąc to, przygasiła papierosa. "Oh, daj spokój Stello, co chwilę mówisz, że spotykasz księcia bajki, a potem się okazuje, że to nie z bajki tylko z horroru" - powiedziała jej koleżnka. "Amaryl, widać, że umiesz pocieszać" - powiedziała Stella. "Przy okazji, masz gumę, trochę śmierdzi Ci z ust" - zaśmiała się Stella podając gumę.
Kilka dni później dziewczyny na lekcji u Wizgisa byly w labolatorium. Jak zwykle dziewczyny nie uważały na lekcji, widać było że nauczyciel nie umie panować nad dziewczynami. Zostałna chwilę poproszony przez Gryzeldę na korytarz. W tym dziewczyny zaczęły szukać papierosów. "Co wy robicie? - zapytała Stella. "Zwariowałyście, palić na lekcji? - dodała. "Przestań, Stello wszyscy u niego na lekcjach to robią jak wychodzi, dlaczego my nie możemy? - zapytała dziewczyna w różowych włosach. Masz podała jej papierosa. "No nie wiem, możemy mieć kłopoty" - powiedziała Stella, ale wzięła bucha od koleżanki. "W sumie, to odprężające"- powiedziała, a w tym momencie klamka od drzwi poruszyła się. "Cholera" - krzyknęła Stella i rzuciła papierosa do doniczki. "No jestem dziewczynki, na czym to ja skończyłem? - powiedział nauczyciel. "Dziewczyny, to był beznadziejny pomysł, nigdy więcej tego nie zrobię" - powiedziala Stella. "Dziewczynki, czy czujecie jakiś dziwny zapach?" - zapytał Wizgis. "Jakby się coś paliło" - dodał. "Stella spojrzała na doniczkę, a z niej leciał dym. Kawałki żaru podpaliły liście kwiatka. "O, boże co mam zrobić" - zapytała Stella."Ugaś to swoimi mocami, przecież umiesz" - powiedziała Amaryl. Trzeba było dodać, że czarodziejki dopiero uczyły się magicznych zaklęć i nie zawsze im wychodziły. "Hm, skup się Stello" - powiedziała sama do siebie wróżka. "Jakie to było zaklęcie?" - pomyslała. "Ah, już wiem" - pomyślała i szybkim ruchem ręki rzuciła zaklęcie. W tym samym czasie można było tylko usłyszeć wielkie 'bum", a po chwili cała sala była zniszczona. Wszystkie czarodziejki zostały ewakuowane z sali. Wszędzie był dym i smród. Od razu przyszła Gryzelda. "Ekhem, panno Stello proszę za mną" - powiedziała. "Używałaś czarów na lekcji, spowodowałaś wypadek, podpaliłaś klasę, a sala jest zniszczona" - dodała. "Tak, wiem pani Gryzeldo, to było przypadko, już nigdy więcej się to nie wydarzy, a mój ojciec zapłaci za wszystkie szkody" - powiedziała. "Owszem, nie powtórzy się. Dopilnuję, żeby wyrzucono Cię z Alfei. Najpierw wymykasz się w środku nocy, a teraz podpalasz nasze labolatorum. Obawiam się, że otworzymy je dopiero w następnym roku szkolnym" - powiedziała Gryzelda. "O nie, pani Gryzeldo, proszę. Naprawię szkody, obiecuje" - poprosiła Stella. "Przykro mi, ale taki jest regualmin, księżniczko Stello. Proszę się spakować" - powiedziała Gryzelda. "Aha i nawet nie próbuj zapisać się na następny rok, dopilnuje żeby Cię tu nie było" - dodała. Stella spakowała się i pojechała do Magix. Bała wrócić się do domu, ponieważ wyrzucono ją już z 3 szkoły. Postanowiła, że przez kilka dni będzie mieszkała w hotelu, pożegna się z wszystkimi jej znajomymi i wymyśli nowy plan. Następnego dnia obudził ją telefon. "Stello, natychmiast wracaj do domu! Jak mogłaś doprowadzić do tego, że wyrzucono Cię z kolejnej szkoły?" - grzmiał jej ojciec. "Córko, zawiodłem się" - dodał. "Ale tato" - powiedziała Stella, ale król się rozłączył. Stella postanowiła wyjechać już dzisiaj, ale najpierw zadzwoniła do Czerwonej Fontanny. "Cześć, tu Stella, szukam chłopaka, jest księciem, nazywa się Sky i jest z pierwszej klasy" - powiedziała przez telefon Stella. "Tak, chodzi do nas taki chłopak, chcesz go do telefonu?" - zapytał się głos w telefonie. "Oczywiście" - odpowiedziała Stella. "Stello, czy wszystko w porzątku?" - zapytał się Brandon. "Słyszałem, że wywali Cię ze szkoły" - mowił dalej. "Cóż, tak to długa historia. Dzwonił do mnie ojciec i mam wracać na swoją planetę, ale przdtem chciałam Ciebie ostatni raz zobaczyć" - powiedziała Stella. "Hm, to może dzisiaj, co Ty na to Stello? Może w Magix, w "Magicznych Ogrodach?" - zapytał Brandon. "Może być" - odpowiedziała blondynka. "No, dobra będę czekać, o 15 na razie!" - powiedział specjalista. "O nie! Nie mam żadnej sukienki na taką okazje" - pomyślała Stella. "I to nie byle jaką okazję" - dodała po chwili. Stella postanowiła wybrać się na małe zakupy, które zawsze poprawiały jej humor. Po paru godzinach Stella miała już wszystkie dodatki: buty, biżuterie,a nawet lakier do paznokci. Pozostawała jednak bez najwazniejszego - sukienki. Weszła do najbardziej modnego i drogiego butiku w Magix. Wszędzie rozglądała się, gdziekolwiek się nie obejrzała, wszędzie widziala coraz piękniejsze sukienki, ale Stelli szczególnie podobała się jedna. Ciemno-granatowa z wycięciem na plecach. "Oh, będzie mi pasować do butów" - pomyślała. Szybko podeszła do niej, a gdy była coraz bliżej zobaczyła, że na tą samą sukienkę czai się jeszcze jedna dziewczyna w srebnych włosach. "O, nie muszę ją mieć!" - powiedziała Stella. W tym momencie Stella i dziewczyna rzuciły się na sukienkę. "Oddawaj, ją wstrętna czarodziejko" - powiedziała srebno włosa. "Oh, nie to moja sukienka, a Tobie przydałaby się maseczka kochana" - opowiedziała Stella. Zaczęły się szarpać, do dziewczyny podeszły jeszcze 2 dziewczyny, które były bardzo do siebie podobne, różniłly się tylko kolorem włosów. "Icy, co Ty robisz?" - zapytała jedna. Dlaczego szarpiesz się z tą dziewczyną o sukienkę, użyj mocy i po sprawie. "Masz rację Darcy" - powiedziała srebno włosa Icy. "Nie, prosze przestańcie. Bardzo potrzebuję tej sukienki, wyjeżdzam dzisiaj z Magix, wracam do domu, wyrzucili mnie ze szkoły i idę pożegnać się z moim księciem z bajki" - powiedziała Stella. "E, to Ty jesteś ta Stella, co podpaliła szkołe?" - zapytała 3 z dziewczyn. "Masz, rację Stello potrzebujesz tej sukienki bardziej ode mnie" - powiedziała Icy i oddała Stelli sukienkę. "Masz" - powiedziała jeszcze i podała Stelli kolczyki, "idealnie będą pasować" - dodała. "Co ty robisz Icy? zwariowałaś?" - spytały zdziwione dziewczny. "Oh, dziękuję bardzo" - Stella wzięła sukienkę i poszła do kasy. "Dlaczego oddałaś tej czarodziejce sukienkę?" - zapytała zdziwiona Darcy. "Oh, cóż moje siostrzyczki, pomyślcie. Już od jakiegoś czasu szukamy płomienia smoka i nagle jakaś dziewczyna podpaliła szkołę, bo nie umiała panować nad swoimi czarami, na pewno ma płomien we władaniu. Oddałam jej do tego kolczyki, które namierzą ją i zawsze będziemy wiedziały gdzie jest" - powiedziała Icy. "Darcy, Stormy idziemy" - zarządziła Icy. "Genialne" - powiedziała trzecia z sióstr Stormy.


Postanowiłam, że będę pisała krótsze posty, a kilka historii później znowu będę powracać do tej samej postaci. Opowiadanie o Sky'u było dość długie i pewnie nie chcę się tak ich czytać, więc mam nadzieje, że tak będzie lepiej. Następna historia będzie o Bloom, a zaraz po niej Rivena. Już nie mogę się doczekać kiedy dojdę to spotkania się z Winx, wtedy pojawi się również Flora, Techna i Muza.

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

SKY


20 marca 1987, Eraklion
Wieczorem Herold rodziny królewskiej zwołał lud Eraklionu. Ludzie zebrali się przed pałacem, oczekując na wieści z pałacu. "Panie i Panowie, mieszkańcy Eraklionu i goście mamy zaszyt powitać na świecie następce króla Erendora - Sky'a Erona II. Tłum oczekiwał na następce już od kilku tygodni. Cała planeta Eraklion była zaanażowana w narodziny syna króla. Był to pierwszy syn króla Erendora, tym bardziej wszyscy byli przejęci. Po tych słowach przybiegł zaniepokojony dworzanin, podszedł do Herolda i oznajmił mu smutną wiadomość. "Panie i Panowie mamy również niestety bardzo smutną wiadomość, królowa i żona króla Erendora przed chwilą zmarła. Umarła chwile od razu po porodzie. Jest to bardzo straszna wiadomość, prosimy o wyrozumiałość i zrozumienie nas w tej chwili. Proszę o minutę ciszy dla niej." Zaszokowało i zasmuciło to lud Eraklionu, od wielu lat król i królowa starali się o dziecko, a królowa była ulubienicą mieszkańców. Wszyscy rozeszli się do domów, a cała planeta pogrążyła się w żałobie.
10 LAT PÓŹNIEJ
Dwóch chłopców walczyło na miecze w lesie koło pałacu. Jeden nieco młodszy od swojego kolegi uczył go jak władać mieczem. Pochodził z rodziny gdzie już od najmłodszych lat uczono walczyć. "Widzisz musisz być bardziej skoncentrowany, musisz robić więcej uników, gdybyś nie był księciem na pewno bym Ci coś zrobił, Sky." Rozwścieczony blondyn rzucił się na swojego kolegę i wykrzyczał "Pamiętaj, dla Ciebie jestem zwykłym chłopakiem, jeżeli chcesz mi coś zrobić to zrób to!". W tym momencie zauważył chłopców jeden z dworzanin. "Paniczu Sky, Paniczu Sky!" - zawołał. "O nie, znaleźli mnie" - pomyslał chłopak. "Wszyscy panicza szukają od paru godzin" - rzekł dworzanin. "Ależ Patrysie nic mi nie jest, wybrałem się na przechadźkę z moim nowym znajomym Brandonem" - odrzekł książe. "Nie masz czasu na zabawy z dziećmi książe. Jesteś księciem i masz obowiązki, tak więc proszę, wróć już do pałacu." Smutny chłopak podążył za jego sługą. Chciał bawić się jak zwykłe dzieci, nie podobało mu się to, że cały czas musiał spędzać czas w pałacu, ucząc się nie potrzebnych rzeczy, a do tego jeszcze ta cała etykieta. "Chciałbym być normalnym chłopakiem, takim jak Brandon." - pomyślał książę.
5 LAT PÓŹNIEJ
Mijał czas, a Sky z małego chłopca, wyróśł na dorodnego mężczyzne. Jego przyjaźń z Brandonem trwała w najlepsze, a Sky wyrównał, a nawet wywyższał się w walce. Pewnego dnia chłopcy wyruszyli do miasta, gdzie według Brandona najlepiej było poderwać dziewczyny. Sky był bardziej nieśmiały od Brandona, niechętnie zgodził się na ten pomysł. Przybyli do miasta i zaczęli się rozglądać. "O, zobacz na tą, piękna co?" - zapytał Brandon wskazując na pewną blondynkę. "Tak, masz rację, ale jak chcesz ją poderwać?" - zapytał Sky. "Mam pomysł!" - krzyknął Brandon i wyjął miecz. "Walcz" - powiedział. Sky zrozumiał, że mają się popisać przed blondynką, o której wcześniej mówił jego przyjaciel. Bawili się w najlepsze kiedy podeszedł do nich starszy, niski mężczyzna i przyjrzał się ich walce. "Wspaniale, wspaniale" - krzyknął uradowany mężczyzna. Przedstawił się i zaczął rozmowę."Witajcie, nazywam się Kodatorta, jestem dyrektorem szkoły Czerwonej Fontanny w Magix, słyszeliście może o niej? Trenuje w niej specialistów z całego wymiaru! A wy chłopcy widać, że się do niej nadajecie. Niesamowite, że chłopcy w waszym wieku potrafią tak dobrze władać mieczem!". "Nie Sky, nie ma mowy. Nie wyjedziesz poza granice Eraklionu" - rzekł Erendor. "Ależ ojcze, proszę zobacz jaka to wspaniała okazja, mógłbym się wiele nauczyć w tej szkole. Nauczył bym się o wiele więcej, niż tu. Przyda mi się to, jak za parę lat, to ja obejmę tron, ojcze' - powiedział książe. "Nie, raz straciłem żonę, nie chcę stracić i Ciebie synu. Koniec rozmowy!" - krzyknął ojciec. "Słyszałeś, Brandon? Nie ma mowy o tym, żeby się zgodził. Zazdroszczę Ci, że pojedziesz tam. Jak przyjedziesz będziesz mnie uczył, zgoda?" - rzekł Sky. "Oczywiście, że tak Sky." - odpowiedział Brandon. W nocy gdy chłopcy już dawno spali, odbyły się obrady. "Mamy problem, panie". - powiedzial jeden ze sług. Planeta i pański syn jest w niebezpieczeństwie. Hieroshimi, już od dawna szykuje się na podbój Eraklionu. "Co możemy zrobić, macie jakieś pomysły moi drodzy? - zapytał król swoich doradców. "Najlepiej by było wysłać Sky, gdzieś w nieznane miejsce, gdzie nie znają go, wtedy byłby bezpieczny." - rzekł jeden z doradcy. I tak ksiaże Sky, dostał pozwolenie na wyjazd do Czerwonej Fontanny. Aby nie znaleźć prawdziwego księćia, poproszono Brandona, by podawał się za księcia Sky'a dla bezpieczeństwa, a Sky został Brandonem.
JAK SKY POZNAŁ WSZYSTKICH INNYCH
Sky spędził pierwsze kilka dni w Czerwonej Fontannie. Zobaczył jak inni specjaliści ciężko trenują, sam zresztą trenował z nimi. Pewnego dnia dostał od jednego z magigów ulotkę. "Hmm, co to?" - pomyślał Sky. "Impreza pierwszo-roczniaków , tylko dzisiaj taka okazja. Godzina 21, w podziemiach Czerwonej Fontanny! " - przeczytał na głos Sky. "Brandon, to znaczy Sky, słyszałeś? - powiedział do Brandona książę, mając nadzieje, że nikt nie usłyszał jego pomyłki. "Oczywiście, że tak! Też dostałem to zaproszenie" - powiedział Brandon. "Ksiażę, wydaje mi się że nadszedł już czas żebyś przyzwycził się do zmiany imion" - powiedział Brandon, rozglądając się na boki czy nikt nie słyszy ich rozmowy. Nadszedł wieczór, chłopcy spędzili tyle czasu w łazience jak przeciętna czarodziejka z Alfei. Brandon pięć razy poprawiał swoje włosy, a Sky cały czas zmieniał ubranie. Chwilę później wpadł do nich chłopak w fioletowych włosach. "To wy tak długo siedzicie w łazience i zajmujecie ją?" - zapytał. "Wiecie jaka jest kolejka do łazienki?" - powiedział. Chłopcy rozejrzeli się, rzeczywiście kolejka była ogromna. "Paniusie pozwolą, jestem Riven." - powiedział fioletowo włosy. " I będę mieszkał z wami na piętrze, także mam nadzieje, że ostatni raz używaliście tuszu i pudru" - wykpił Riven. "Eee, cześć Riven. Jestem Brandon, jestem giermkiem księcia Sky" - powiedział Sky wskazując na Brandona. Specjaliści wyszli z łazienki i podążali korytarzem. "Nigdy nie byłem w podziemiach Czerwonej Fontanny" - powiedział Sky. "Eee, co panienki boicie się lochów? - zaśmiał się Riven. Wyraźnie było widać, że Sky i Brandonowi nie podobało się towarzystwo Rivena. Jak tylko zeszli na dół po schodach, usłyszeli muzykę, mnóstwo krzyku i śmiechu. Na korytarzu zobaczyli grupkę dziewczyn. "No, to mi się podoba!" - krzyknął zadowolony Brandon. Riven i Sky zaczęli się smiać z Brandona. "Ah, książe najwyraźnie zobaczył księżniczkę" - powiedział Sky do Brandona i znów zaczęli się smiać. "Może wcale nie jest taki zły" - pomyślał Sky. Weszli do sali. W środku było mało miejsa, wszyscy tańczyli, przeciskając się, a przy barze było można zamówić coś do picia po 20 minutach. Riven i Sky poszli po drinki, a Brandon od razu zaczął tańczyć z jakąś czarodziejką. Czekali ponad 20 minut w kolejce, gdy byli następni zobaczyli pewną blondynkę. "Jak to dowód?" - zapytała oburzona. Przecież jestem na imprezie pierwszo roczniaków, musiałam tu jakoś wejść przecież prawda? - zapytała. "Przykro mi paniennko, nie ma dowodu nie ma drinka, następny proszę!" - powiedział barman. Sky zatrzymał dziewczynę i powiedział "Hej, zaczekaj. My kupimy Ci z chęcią drinka co Ty na to?" - zapytał. Dziewczyna zgodziła się. "Poproszę, 3 piwa i jednego drinka, najepszego jakiego państwo macie w barze" - powiedział Sky. Barman podał drinki, a Sky popijając piwo rozpoczął rozmowę."Cześć, jestem S, ee Brandon, a to jest Riven" - przedstawił się Sky. "Ja, jestem Stella, bardzo dziękuję za pomoc" - powiedziała tajemnicza dziewczyna. "Wiesz, Stello nie powinnienem kupować nieletnim alkoholu, to tylko dla Ciebie zrobiłem wyjątek" - uśmiechnął się Sky. "Cóż, nie jestem nieletnia" - powiedziała Stella. "To znaczy, za kilka dni mam urodziny, więc już mogę powiedzieć, że mam te 16 lat" - powiedziała blondynka. "Dołączysz się do nas?" - zapytał Riven. Sky, Riven i Stella usiedli przy stoliku. Podszedł do nich Brandon. "A to kto?" - zapytał. "Jestem Stella, czarodziejka słońca i jestem księżniczka , a Ty?" - zapytała. "Jestem, Sky. Książę Sky. Książe Eraklionu" - powiedział. Widać było, że Brandon i Stella załapali wspólny język. "No i jak zwykle Brandon najlepiej wyszedł z nas wszystkich" - pomyślał Sky. Widać było, że spodobała mu się blondynka. Przypomniała mu jego koleżankę z wczesnego dzieciństwa. Wszyscy bawili się w najlepsze, nawet się nie zorientowali, że już prawie ranek. Wszyscy pijani siedzeli, śmiali się i rozmawiali. Nawet nie zorientowali się, że zostali sami w piwnicy. Brandon wyszedł ze Stellą odprowadzić ją, a Sky i Riven poszli spać. Stella i Brandon nawet nie zorientowali się, że doszli do Alfei, która była prawie pół godziny od Czerwonej Fontanny. "Świetnie się dzisiaj bawiłam" - powiedziała Stella. "Ja też" - powiedział Brandon. Wpatrywali się w siebie i już mieli się pocałować, kiedy nagle usłyszeli krzyki. "Księżniczko Stello, co Ty robisz wczesnym rankiem przy szkole? - wykrzyczała jakas kobieta. "Ehh, to Gryzelda, pilnuje tutaj porządku" - wyjaśniła. "Będziesz musiała się grubo tłumaczyć pani dyrektor!" - powiedziała. "I co tu robi ten chłopak?" - zapytała wskazując palcem na Brandona. "Cóź, nie mogłam spać, więc wyszłam na spacer, a wtedy spotkałam tego spejaliste, zaniepokoił się o mnie i odprowadził mnie do samej Alfei, Gryzeldo" - powiedziała Stella. Trzeba przyznać, że Stella zawsze umiała wymyśleć wymówkę i wyglądało na to, że przekonała Gryzeldę."Hm, no dobrze ma to być ostatni raz" - powiedziała nauczycielka. "Obiecuję" - powiedziała Stella. "No już idziemy, pożegnaj się z kolegą" - powiedziała kobieta. "Do widzenia, Sky! - powiedziała blondynka, machając do chłopaka. "Pa, Stello musimy to kiedyś powórzyć" - krzyknął na pożegnianie Brandon. Chłopak ruszył w drogę do Czerownnej Fontanny. Po powrocie, padł trupem na łóżko. Nie minęło 5 minut,a do pokoju wpadł Kodatorta. "Panowie, wstajemy!" - krzyknął nauczyciel i wyszedł. Sky obudził się i pierwsze co pobiegł do łazienki, napić się wody z kranu. W tym momencie drzwi się otworzyły i stanął w nich Riven. "No proszę" - powiedział. Już drugi raz spotykamy się w łazience, mam nadzieje, że nie robisz sobie maseczki" - zaśmiał się Riven. "Oh, daj spokój, nie mów że nie masz kaca, Riven" - powiedział Sky. "Ja?" - zapytał Riven. "Po tych kilku małych piwkach, kaca?" - zaśmiał się fioleto włosy. "A, z tym co?" - zapytał Riven wskazując na śpiącego Brandona. "Oh, on dopiero co wrócił, widać że randka chyba się udała" - powiedział Sky. W tym momencie Riven wziął butelkę, do której Sky nalewał wody z kranu i wylał ją na głowe Brandona. "Pobódka królewiczu" - powiedział. "Zwariowałeś?!" - krzyknęli obaj. Riven nigy nie krył, że lubi dogryzać chłopakom. Na zbiórce chłopaki przyszli najpóźniej, z tego powodu musieli zrobić tysiąc popmek. W raz z nimi był jeszcze, jeden chudy chłopak. "Ha, ha. Patrzcie na niego, on nawet jednej pompki nie zrobi" - zaśmiał się Riven, robiąc pompki na jednej ręce. "250, 251, 253, 254" - wyliczał. "Riven, przestań się z innych śmiać, to że Ty lubisz robić pompki, to nie oznacza, że wszyscy muszą je lubić" - powiedział Brandon, który jeszcze po wcześniejszym żarcie był wściekły na Rivena. "Cześć, jestem Brandon, a to jest Sky, a ten fioletowo włosy to Riven, ale nie zwracaj na niego uwagi" - powiedział Sky. "Cóż" - powiedział chłopak poprawiając okulary. "Nie dziwie się, że śmieje się ze mnie, na prawdę jestem w tym beznadziejny. Ja lubię komputery i tym się zajmuje. Zasnąłem przy komputerze, instalując nowy program i to dlatego zaspałem, nigdy więcej już tego nie zrobię powiedział. Nazywam się Timmy i miło mi was podać chłopaki - powiedzial okularnik. I od tej pory 4 chłopaków zaczęła się razem trzymać.





Cóż, jeżeli ktoś przeczytał całość to bardzo się cieszę! Następna część będzie o Stelli, co wy na to? Piszcie w komentarzach o kim jeszcze chcielibyście przeczytać! A